Brzmi jak scenariusz z filmu sensacyjnego, ale takie przypadki zdarzają się naprawdę. Coraz częściej media donoszą o przypadkach zatopionych jachtów i łodzi, w których chodzi nie o wypadek, a o dobrze zaplanowane wyłudzenie odszkodowania. W tle mamy wysokie sumy ubezpieczenia, dziwne zbiegi okoliczności i coraz czujniejszych ubezpieczycieli.
Jak wygląda schemat oszustwa?
- Zmiana polisy: Właściciel tuż przed sezonem wodnym zmienia zakres ochrony na „all risk” lub znacznie podwyższa wartość jednostki.
- Planowanie zatonięcia: Dochodzi do „nieszczęśliwego wypadku”. Jacht rzekomo zatonął z powodu nagłej burzy, awarii steru, kolizji z niezidentyfikowanym obiektem.
- Zgłoszenie szkody: Właściciel przedstawia dokumentację, często wspartą zeznaniami znajomych „świadków”, i zgłasza wniosek o wypłatę kilkuset tysięcy złotych.
- Znikający sprzęt: Wiele przypadków zawiera powtarzający się element – drogi sprzęt elektroniczny, silniki pomocnicze i rzeczy osobiste zostają zabrane z pokładu tuż przed „zatonięciem”.
Przykład z Mazur:
W 2020 roku w jednej z mazurskich przystani zgłoszono zatonięcie nowoczesnego jachtu motorowego wartego 650 tys. zł. Według relacji właściciela, jednostka „zerwała się z cumy” i uderzyła w betonowy pomost. Śledczy odkryli jednak, że jacht był spuszczony na wodę kilka godzin wcześniej i… nie miał silnika ani żadnego wyposażenia na pokładzie. Po analizie GPS i zapisów monitoringu z pobliskiej mariny, ubezpieczyciel wstrzymał wypłatę i zgłosił sprawę do prokuratury.
Jak ubezpieczyciele wykrywają takie oszustwa?
- analiza danych z AIS i GPS,
- porównywanie warunków pogodowych z relacjami właściciela,
- ocena dokumentacji fotograficznej przed i po szkodzie,
- wywiady z obsługą portów i serwisantami,
- badanie wraku (jeśli zostanie wydobyty).
Konsekwencje dla sprawcy:
- odmowa wypłaty całego odszkodowania,
- odpowiedzialność karna za oszustwo (art. 286 KK),
- wpisanie na czarną listę klientów w branży ubezpieczeniowej,
- ewentualna konfiskata mienia w razie udowodnienia oszustwa.
Wnioski:
Próba zatopienia jachtu dla odszkodowania to nie tylko ryzykowne przestępstwo, ale też poważne zagrożenie dla innych użytkowników wody. Coraz lepsze narzędzia analityczne i współpraca między marinami a ubezpieczycielami sprawiają, że takie „plany” coraz częściej kończą się aktem oskarżenia, a nie przelewem na konto.