oszustwo ubezpieczeniowe 3

Historia o tym, jak zemsta na firmie ubezpieczeniowej zamieniła się w błąd życia

„Nie jestem święty. Ale zanim zaczniecie mnie oceniać, posłuchajcie mojej wersji wydarzeń.”


Przez wiele lat byłem uczciwym klientem firmy ubezpieczeniowej – samochód, dom, OC, nawet życie. Płaciłem składki, zgłaszałem szkody, ale nigdy nie naciągałem. Aż w końcu przyszło to jedno zgłoszenie – zalanie mieszkania przez sąsiada z góry.

Zniszczone meble, podłogi do wymiany, ściany do malowania. Wszystko udokumentowane, rzeczoznawca był, zdjęcia zrobił. A oni? „Wina leży po stronie właściciela budynku, proszę dochodzić roszczeń z innego ubezpieczenia” – odpowiedzieli.

Kilka miesięcy użerania się, pisma, odwołania, telefony, a końcowo… zero wypłaty. Straciłem ponad 10 000 zł. I wtedy coś we mnie pękło.


Skoro oni mogą oszukiwać mnie, to ja ich też

Wiedziałem, że nie jestem jedyny. Fora pełne były ludzi, którym ubezpieczyciel odmówił wypłaty za ewidentne szkody. Coraz częściej czytałem historie o tym, jak „ludzie sobie radzą”. Więc i ja postanowiłem – jak nie po dobroci, to po swojemu.

Kilka miesięcy później zgłosiłem kolizję. Prawdziwą – ktoś zarysował mi drzwi na parkingu. Ale… do zgłoszenia dodałem też uszkodzenia, które miałem wcześniej, jeszcze sprzed ubezpieczenia. Trochę szpachli, trochę zdjęć „po fakcie” – wyglądało wiarygodnie.

Ubezpieczyciel zapłacił. 4 800 zł.


Zemsta była słodka… przez chwilę

Przez chwilę czułem satysfakcję. Może nawet ulgę – że odzyskałem „swoje”. Ale tylko do momentu, kiedy odebrałem pismo od działu dochodzeń wewnętrznych.

Analiza zdjęć, zapis z monitoringu parkingu, historia poprzednich zgłoszeń. Wiedzieli. Mieli wszystko.


Nie chodziło o pieniądze. Chodziło o zasadę. I to mnie zgubiło

Nie trafiłem do więzienia. Ale musiałem oddać pieniądze. Dostałem wpis do rejestru ubezpieczeniowego jako osoba „podwyższonego ryzyka”. Teraz nikt nie chce mnie ubezpieczyć – przynajmniej nie za normalną stawkę. Mam nad sobą pieczątkę „oszusta”.

Czy żałuję? Tak. Ale nie dlatego, że mnie złapali. Tylko dlatego, że przez chęć „odegrania się” wszedłem w ten sam schemat, za który wcześniej ich nienawidziłem.


Co wynika z tej historii?

  • Ubezpieczyciele nie są bezkarni – ale nie jesteś ich sędzią.
  • Każda „mała zemsta” może cię drogo kosztować.
  • Zamiast kombinować, lepiej dokumentować, odwoływać się i iść do Rzecznika Finansowego.

Chcesz poznać inne historie ludzi, którzy próbowali ograć system?
Zapisz się do naszego newslettera lub sprawdź kolejne artykuły:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *